"Zobacz, co robimy, nawet jeżeli nie lubisz teatru" - powiedziała Jeanne Balibar, znajoma, uwielbiana przez Costę francuska aktorka, która także śpiewa. I całkiem naturalnie, jakby mimochodem, powstał z tego film-niefilm, kolaż fragmentów prób, koncertów, nagrań w studiu, a nawet lekcji śpiewu, obraz pracy nad albumem. Bohaterowie, Balibar i muzyk Rodolphe Burger z zespołem, wyłaniają się z czerni, ekspresjonistycznie oświetleni są stylowi i piękni, ich talent zyskuje subtelną oprawę. "Staraliśmy się wydobyć coś spod powierzchni tego filmu, nawet nie historię, coś więcej, coś o strachu, o świetle i ciemności" - mówił Costa. "To nawet nie jest dokument o pracy, tylko o próbie osiągnięcia czegoś, wejścia w krąg wtajemniczonych. Źródłem tego wrażenia wydaje się wrażliwość Jeanne, jej zagubienie i poczucie bycia wciąż nie na miejscu, i w operze, i między tymi facetami, profesjonalnymi muzykami. To jest film o formie, przyjmuje formę Jeanne".